Kolonizacyjna jednostka “Id En” klasy Penetrator szła pełnym ciągiem hamującym w kierunku trzeciej planety żółtego karła typu G. Jak zwykle w tego typu układzie, w ekosferze znajdowała się tylko jedna. Czasem trafiały się dwie, było jakieś pięć procent szans na dodatkowy zysk, ale tym razem się nie udało.
– Przeszliśmy pas asteroid. Ad Em, skoryguj kurs. – Jak zwykle przy podchodzeniu Ja We stawał się formalistą.
– Odchyłka zero, zero dwa jeden, korekta ppn o sto dwudzieścia jednostek wprowadzona – odpowiedział Ad Em
– Kurs styczny do orbity geostacjonarnej, potwierdzam. Iv Aa, kiedy aktualizowałaś wizualizacje?
– Przed wejściem do układu, ostatnia topologia powierzchni Ee Rt dokonana dwadzieścia godzin temu, najnowsze wizualizacje będą dostępne za… – Potrzebowałam chwili na połączenie z centralnym kreatorem. – Za zero sześć pięć godziny.
– Prześlij natychmiast, jak będą gotowe – odpowiedział Ja We i się rozłączył.
Gdy tylko kreator zakończył obliczenia, przerzuciłam je na wizualizator i zaczęłam nanosić poprawki. Wiedziałam, że mam jakieś pół godziny, jak się nie wyrobię w tym czasie, to Ja We zacznie grozić konsekwencjami służbowymi za opóźnienie programu.
Na początku szło dobrze, potem zaczęłam mieć kłopoty.
Przyszedł Sn Ek i zapytał, jak mi idzie.
– Kiepsko.
– To skorzystaj z modułu dobra i zła.
– Ale Ja We zabronił.
– Co się przejmujesz, jeśli wizualizacja będzie OK, to nawet nie zerknie na MDZ.
– Nie, spróbuję dać sobie radę sama.
– Dobrze wiesz, że nie dasz rady. Zrób to razem z Ad Em, a Ja We nawet się nie zorientuje.
– Idź już, nie kuś, dam sobie radę.
– Jakby co, to tu masz kody dostępu, ich jednoczesne użycie na obu wejściach nie spowoduje alarmu.
Wyszedł.
Walczyłam dalej, ale nic się nie składało. Drzewa ciągle zjadały dinozaury, mięsożerna roślinność najpierw się pleniła eksponencjalnie, a potem wpadała w funkcję delta, gdy zaczynało brakować pożywienia. Zostało mi jakieś siedem minut i nie miałam już żadnych więcej pomysłów. Na pulpicie, tuż pod wizualizatorami, leżała karta dostępu do MDZ. Wywołałam myślą Ad Em.
– Możesz przyjść do mnie? Mam problem.
– Już idę, co się dzieje?
– Wizualizacje flora-fauna nie są zbieżne – powiedziałam, gdy wszedł. – Wygląda na to, że warunki zewnętrzne determinują mięsożerność tutejszej flory, fauna ewoluuje dużo wolniej i w ten sposób rozwija się dodatnie sprzężenie zwrotne. W rezultacie najpierw giną wszystkie zwierzęta, potem zanikają rośliny mięsożerne i zostaje tylko trawa. To się nie spodoba Ja We.
– Zakładam, że zrobiłaś optymalizację modułu agresji?
– Tak, wszystkie standardowe procedury, minimalizacja agresji, optymalizacja strachu, wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego, nic nie pomaga.
– No to pozostaje tylko jedna opcja – powiedział Ad Em wchodząc do wizualizatorni.
– Tak, wiem, był tu Sn Ek i sugerował to samo, zostawił nawet kody dostępu.
– No, to na co czekasz. Kopiuj kody i wchodzimy równocześnie, moduł nadzoru moralności wpadnie w interferencję i He Ru nawet ostrzeżenia nie zobaczy, nie mówiąc już o alarmie.
Nie byłam do końca przekonana.
Zostały dwie minuty.
– No dobra, dajemy.
– Wprowadzamy kod na trzy. Raz, dwa, trzy, poszło.
– Dzięki Ad Em, wysyłam wizualizację do szefa. Muszę wziąć prysznic, możesz tu jeszcze przez chwilę zostać?
– Iv Aa, jesteś tutaj? – Zapytał Ja We wchodząc do wizualizatorni.
– To ja, Ad Em. Iv Aa bierze prysznic.
– Świetna ta wizualizacja – powiedział. – Tak się przez chwilę zastanawiałem nad warunkami planetarnymi. Czy te rośliny nie powinny być bardziej agresywne? Może nawet mięsożerne?
– Normalnie to były, ale jak dodaliśmy trochę empatii, to wszystkie oscylacje się wyrównały i koegzystencja gatunków stała się zbieżna.
Ja We spojrzał takim wzrokiem, że Ad Em aż skulił się w sobie. Zrozumiał, że palnął absolutne głupstwo i nie ma już odwrotu, a ich oszustwo wyjdzie na jaw.
– Empatii!!!! – Wrzasnął Ja We. – Skąd, do cholery, wzięliście empatię? Czy może skorzystaliście z modułu dobra i zła, z którego zabroniłem wam korzystać?
– Iv Aa dała mi kody dostępu i prosiła, żebyśmy je wspólnie wprowadzili, to zdąży zrobić wizualizację na czas – strach wgryzał się w jego trzewia. Ad Em dobrze wiedział, czym grozi gniew dowódcy.
– Iiiiv Aaaaa!!!! – Zaryczał ponownie Ja We.
Gdy Iv Aa usłyszała jego krzyk, zarzuciła szlafrok na mokre ciało i wypadła z łazienki. Wiedziała, że jest źle, bardzo źle – Ja We nigdy nie podnosi głosu. A przynajmniej nie robił tego aż do dzisiaj.
Gdybym nie rozumiała powagi sytuacji, to na ich widok wybuchnęłabym śmiechem. Ad Em był blady jak ściana, cała krew odpłynęła nie wiadomo gdzie. Ja We przeciwnie, czerwony jak świeżo ugotowany rak, prawie widziałam strumienie pary buchające mu z uszu. Wymierzył we mnie palec wskazujący i skandując słowa dźgał powietrze pytając:
– Dlaczego. Dodałaś. Empatię. Do. Eko. Systemu?
Strumienie pary buchnęły teraz z nozdrzy.
– Skąd. Wzięłaś. Kody. Do. MDZ?
Byłam ugotowana. Przez pamięć przeleciały mi wszystkie znane konsekwencje użycia modułu dobra i zła – wszystkie były paskudne. Dlaczego dopiero teraz doznałam tych nomen omen wizualizacji. Możliwość zwycięstwa zaślepia, porażka wydaje się tak nieprawdopodobna, że nawet najgorsze konsekwencje nie odstraszają. Co mogłam powiedzieć?
– To Sn Ek przyniósł mi kody i skusił do ich użycia. Taka piękna była ta planeta po wprowadzeniu odrobiny empatii.
Wiedziałam, że moje tłumaczenie nie przyniesie żadnego skutku. No, może pogrąży dodatkowo też Sn Ek.
– Cała trójka – Ja We przestał krzyczeć, jego głos był lodowato zimny – lądowanie i pobyt w trybie penitencjarnym z kwarantanną na trzy tysiące osiemset obrotów wokół lokalnej gwiazdy, aż do czasu przybycia zbawiciela.
– He Ru, wykonać wyrok natychmiast. Zamknąć dostęp do Id En dla wszystkich skazańców na czas wyroku.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz